Dagmara Sarnocińska–Merecik – TVP KRAKÓW
“With a Child’s Hart”
Studio Teatru, Muzyki i Tańca to nie instytucja, nie szkoła, nie organizacja. Jest natomiast z całą pewnością i nade wszytko
zespołem ludzi pełnych pasji, entuzjazmu i radości ze wspólnego tworzenia. I co najważniejsze – tym wszystkim ci ludzie
zarażają dzieci i młodzież – cóż może być cenniejszego!
Widziałam kilka spektakli przygotowanych przez tę grupę na przestrzeni kilkunastu lat. Czerpano w nich z różnych źródeł,
zmieniały się pomysły inscenizacyjne, pojawiały się kolejne dzieci, młodzież zastępowała młodzież, ale jedno łączy wszystkie
te przedstawienia, jedno jest niezmienne: właśnie entuzjazm i olbrzymie zaangażowanie młodych ludzi,
którzy dzięki temu – nie mam wątpliwości – wyrosną na wrażliwych dorosłych, pełnych umiłowania kultury, dojrzalej i krytyczniej
przyjmujących to co widzieć i słyszeć będą z radia, telewizji i internetu. To niebywała edukacja, szczególnie w czasach,
gdy uczenie dzieci muzyki i plastyki uznało się za zbyteczne, a wizyta w teatrze czy filharmonii to rzadkość, która jeśli się zdarzy
jest przykrą koniecznością.
Pani Elżbieta Armatys wybrała formę szalenie trudną do realizacji: musical wymaga czasu, środków i olbrzymiego zaangażowania
wielu ludzi – to wszystko ciągle udaje jej się zdobyć. Jednak bez miejsca, w którym będzie można pracować, miejsca,
który te dzieci traktować będą jak stały i pewny drugi dom (a bez tego trudno o poważne zaangażowanie), wszystko inne nie ma sensu.
Myślę, że po raz kolejny jest okazja do zastanowienia się jaki jest sens zabierania młodym ludziom czegoś co kochają, co ich rozwija,
jest twórcze i wartościowe, a potem wymagania od nich, aby otaczający świat traktowali godnie i z szacunkiem.
Zobacz Film
____________________________________________________________________________________
Dorota Sobol – Pedagog
Wieczór 23 czerwca to czas, gdy po raz kolejny i, mam nadzieje, nie ostatni, mogłam podziwiać niesamowite dzieciaki (przepraszam wszystkie nastolatki) pod kierunkiem absolutnie niesamowitej Animatorki SZTUKI (bo jakże zwać Panią Elżbietę Armatys?)
Żałuję, że dopiero dwa lata podziwiam efekty pracy grupy i… dziękuje, że to już dwa lata.
Na co dzień pracuję z młodzieżą i wiem, jak trudno jest zainteresować młodego człowieka, zmobilizować do wysiłku, zarazić pasją. Tym bardziej chylę więc czoła przed dokonaniami Pani Armatys.
W kilkumiesięcznych odstępach widziała swoich uczniów na scenie. Tych wrażeń nie da się z niczym porównać – fascynująca jest obserwacja ich postępów,trudno uwierzyć, że w tak krótkim czasie kompetentny człowiek potrafi tak wiele osiągnąć.
Uczniowie znani z codziennej szkolnej rzeczywistości rozkwitają nieprawdopodobnie szybko – staja się otwarci, twórczy, potrafią sprostać wszelkim wyzwaniom, odnaleźć się w różnych rolach. To nie są umiejętności, których żywot kończy się na granicy sceny. Przecież właśnie tego świat oczekuje od współczesnych młodych ludzi. Niestety tylko oczekuję, bo na ogół nie uczy. Bardzo więc żal, gdy ludzie, którzy potrafią dokonać cudu – czyli twórczo ujarzmić nieokiełznaną naturę nastolatka – napotykają na przeszkody. Taką działalność i takich ludzi należy chronić, wspierać, pomagać, dotować. Przecież to jest inwestycja! Kapitał ludzki nie do przecenienia. To prawda, że zysk nie jest sprawą dnia dzisiejszego, ale to właśnie ci młodzi ludzie będą kreować przyszłość. Nie chciałabym uderzać w górnolotne struny, ale jeszcze raz podkreślam, że jako społeczeństwo wykazujemy się nieprawdopodobną krótkowzrocznością. Narzekamy na młodzież, krytykujemy chuligaństwo, wystawanie na osiedlowych skwerach itp. A jaką dajemy alternatywę? Żadną.
Jedna z mądrych Mam powiedziała, że grupa Pani Armatys była dla niej sposobem na przetrwanie trudnego okresu w życiu dziecka. Wiemy, że każdy nastolatek przechodzi przez okres burz i naporów – jeżeli damy mu atrakcyjny wybór – naturalna energia zaowocuje, jeżeli zostawimy samemu sobie – możemy dużo stracić.
Jako wychowawca rozmawiam z wieloma rodzicami. Często szukają oni pomysłów dla swoich dzieci, chcą pomóc w znalezieniu zainteresować pozaszkolnych. Większość z nich ma problem ze zaktywizowaniem dziecka, nadaniem sensu wolnym popołudniom. Jednocześnie niewiele jest miejsc i możliwości, które mogą coś mądrego i atrakcyjnego zaproponować. Tym bardziej boli, że znajdują się ludzie, którzy przeszkadzają w realizowaniu przedsięwzięć już sprawdzonych.
Kilka razy na przedstawienia zabrałam grupę gimnazjalistów. Trzeba widzieć emocje w ich oczach: zdumienie (to oni tak potrafią?, zachwyt (są niesamowici!) i wreszcie zazdrość (ja też tak chcę!). Te spotkania owocują. Przykład twórczych rówieśników pociąga; wielu uczniów zaczyna szukać czegoś dla siebie.
Trudno mi spokojnie myśleć, że ktoś może zagrażać działalności Grupy Pani Armatys. Obiema rękami podpisuję się pod wołaniem na wszelkie możliwe strony, by otoczyć Ich opieką i absolutnie, pod żadnym pozorem NIE PRZESZKADZAĆ.
____________________________________________________________________________________
W natłoku białych zasłon na szarej elewacji staromiejskiej kamienicy wyłania się zielono – pomarańczowy uśmiech z niedbale, lecz fantazyjnie przysłoniętych zasłon uchylonego na drugim piętrze okna. Przechodnie zaciekawienie melodyjnymi fragmentami ulubionych musicali, zakłócanych sporadycznie wskazówkami pedagogów i dziecięcym śmiechem, zmierzają spiesznie schodami Domu Kultury Kolejarza, by poznać potencjał, charyzmę i atmosferę, w której natychmiast i bezwiednie chce się uczestniczyć.
Nie, raczej nie można o nas powiedzieć, że jesteśmy jedną z wielu podobnych szkół artystycznych w Krakowie. Od szkół muzycznych, baletowych i plastycznych różni nas to, że u nas każdy może spróbować swoich sił, a zróżnicowane zajęcia w zakresie gry aktorskiej, tańca i śpiewu zmierzają w celu wystawienia kolejnych autorskich adaptacji najbardziej rozpoznawalnych spektakli teatralno – muzycznych. Nie poprzestajemy w ciągłych staraniach, aby być w pełni profesjonalnym teatrem muzycznym z udziałem dzieci i młodzieży.
Nasza działalność nie ogranicza się wyłącznie do ściśle określonego, ramowego programu nauczania – wybiegamy naprzeciw marzeniom i dajemy możliwość wszechstronnego rozwoju. Wielu naszych absolwentów kontynuuje nauką w wyższych szkołach teatralnych i filmowych, część powróciła w charakterze pedagogów, inni zaś święcą triumfy, będąc zawodowymi aktorami.
Nie jesteśmy wielkim teatrem, jednak mamy wysokie aspiracje i nie boimy się mierzyć z nierzadko trudnym repertuarem. Chcielibyśmy stanowić miejsce, gdzie profesjonalna garderoba, scenografia, charakteryzacja czy choćby samo współuczestnictwo w powstawaniu spektaklu stanie się nieprzebranym źródłem inspiracji, w którym młody człowiek będzie mógł odnaleźć pasję oraz samego siebie.
(red. Aleksandra Głąbińska)